Są tematy o przeróżnych seriach, ale przydałby się też taki o pełnometrażowych anime.

Moją ulubioną pełnometrażówką (co prawda nie oglądałam ich wielu) jest "Ruchomy Zamek Hauru". Zacznę od strony technicznej... Grafika zaprezentowana w anime wgniata w fotel, duża szczegółowość nie tyle przy postaciach, ale też przy tłach. Sama kreska mi osobiście odpowiada, chyba najbardziej preferuję ten styl rysowania. Pod względem animacji też bez najmniejszego zarzutu. Jedyny minus filmu to muzyka, która nie dostosowuje się do wysokiego poziomu anime.
A teraz fabuła. Sophie jest młodą kobietą, pracuje w sklepie z kapeluszami. Pewnego dnia dochodzi do nieprzyjemnego incydentu. Dziewczyna zostaje zaczepiona przez dwójkę żołnierzy, jak szybko się okazuje, nie są oni miłymi dżentelmenami. Z opresji Sophie ratuje przystojny młodzieniec… Nie jest to zwykły mężczyzna, ale czarodziej – Hauru.
Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy dziewczyna zamyka sklep, odwiedza ją Wiedźma z Pustkowia. Okazuje się, że to nie koniec przygód na dziś… Kobieta rzuca na Sophie klątwę, która zamienia dziewczynę w staruszkę! Przerażona Sophie postanawia opuścić dom i rodzinę, sądząc, że w takim stanie nie może pokazać się bliskim. Podczas swojej wędrówki spotka stracha na wróble – Rzepa i po krótkim czasie dociera do „zamku”, w którym mieszka znany jej czarodziej Hauru, Mark – jego młody pomocnik oraz Calcifer – demon ognia. 
Dla mnie "Ruchomy Zamek Hauru" to przepięknie wykonana baśniowa opowieść, zrobiona z dużym rozmachem. Polecam wszystkim.

Kilka godzin temu przez zupełny przypadek w ręce wpadło mi inne anime tego samego studia, na które polowałam od dłuższego czasu... Chodzi mi o "Spirited Away: W krainie bogów". "Hauru" i "W krainie bogów" często są ze sobą porównywane... A więc, pod względem graficznym stoją na tym samym wysokim poziomie. Fabuła... przyznam, że bardziej przypasowała mi ta zaprezentowana w pierwszym anime. "W krainie bogów" momentami mnie nużyło, a nie miało to miejsca przy "Hauru".
No właśnie pora przybliżyć trochę historię opowiedzianą w anime... Chihiro wraz z rodzicami trafia przypadkiem na dziwne miejsce, które przypomina skansen. Mimo protestów córki, rodzice chcą bliżej przyjrzeć się miasteczku wyglądającemu, na pierwszy rzut oka, na opuszczone. Wkrótce okazuje się, że owe miejsce jest tak naprawdę łaźnią dla bogów, zarządzaną przez starą wiedźmę. Oczywiście ludzie nie mogą tam przebywać, to też są zamieniani w świnie (taki los spotkał rodziców Chihiro). Dziewczynkę od zguby ratuje młody smok - Haku. Przed Chihiro stoi trudne zadanie musi uratować siebie i rodziców, w tym celu podejmuje pracę w łaźni.
Pozycja bez wątpienia godna uwagi, chociaż w mojej opinii nie tak dobra jak "Ruchomy Zamek Hauru".

"Cowboy Bebop: Knockin' on Heaven's Door" to imo kolejne anime warte zobaczenia. Oglądałam je zanim obejrzałam serię odcinkową (którą swoją drogą niedawno zaczęłam). Najmocniejszą stroną w filmie wydaje mi się być soundtrack. Muzyka jest po prostu genialna... A grafika i fabuła dobre. Anime naprawdę miło się ogląda.
Fabuła:
"Tropiąc poszukiwanego hakera, Faye ściga na zatłoczonej autostradzie ciężarówkę. Pojazd eksploduje, a okolica zostaje skażona tajemniczą substancją o charakterze broni biologicznej. Na chwilę przed wybuchem Faye widzi oddalającego się mężczyznę. Za jego głowę zostaje wyznaczona rekordowa nagroda, którą załoga „Bebopa” postanawia zgarnąć. Nie będzie to proste, gdyż główny podejrzany, Vincent Volaju, jest oficjalnie martwy od kilku lat…"

źródło: anime.tanuki.pl

"Grobowiec świetlików" przez wielu film uważany za najwybitniejszy japoński film animowany. Produkcja dość stara, więc graficznie na czasy obecne bez rewelacji... Jednak nie to jest w tym anime najważniejsze. Tematyka "Grobowca świetlików" jest ciężka, czasy II wojny i nieszczęście jakie spotkało pewne rodzeństwo. Anime powstało na podstawie autentycznej historii, chociaż nie do końca zgadza się ono z prawdą.
"Akcja filmu osadzona jest w realiach II wojny światowej, a zaczyna się od nalotu na Kōbe. Kilkunastoletni Seita i jego młodsza siostra Setsuko starają się dostać do schronu przeciwlotniczego, zostawiając w domu swoją matkę, która ma dołączyć do nich później. Ich matka zostaje jednak ciężko ranna w czasie nalotu i niedługo później umiera. Ojciec dzieci jest oficerem marynarki walczącym gdzieś na morzu, tak więc dzieci pozostają same. Udają się do swojej ciotki, która jednak po pewnym czasie zaczyna traktować ich jak piąte koło u wozu. Niezadowolone z tego dzieci postanawiają wyprowadzić się i zamieszkać w niewielkim bunkrze niedaleko miasta. Przyjdzie im jednak zmierzyć się tam z głodem, niewygodą i chorobami..."

żródło: wikipedia.org

Film ciężki, ale również warty uwagi.

Na temat "Vampire Hunter D: Żądza krwi" miałam okazję wypowiedzieć się wcześniej przy temacie o anime z wampirami w rolach głównych. Ale była to raczej krótka wzmianka. "VHD" jakoś mnie nie zachwycił... Oglądając to byłam nastawiona na prawdziwy horror, ale akurat pod tym względem się zawiodłam (chociaż może to i dobrze xD). Klasyczna, powiem, że już dość oklepana historia - półwampir, który eliminuje inne wampiry zagrażające ludziom. D dostaje zlecenie na odnalezienie dziewczyny, którą porwał właśnie wampir. Ale nie tylko on dostaje takie zlecenie, tym przypadkiem zainteresowała się też grupa łowców wampirów (kurcze za często powtarzam to słowo).
W trakcie poszukiwań wychodzą różne nowe okoliczności porwania i w końcu okazuje się, że to w ogóle nie było porwanie... Jakoś nie przypadła mi do gustu kreska, chociaż ogólnie graficznie nie było źle, fabuła taka sobie, muzyka może być... Podsumowując, bez rewelacji.

Na chwilę obecną więcej pełnometrażówek, jakie oglądałam, sobie nie przypomnę

Ostatnio edytowany przez Alex (2009-08-25 18:29:17)