Micro Fire - 2011-01-21 22:00:50

K, nie pytałem się nikogo o zgodę, ale mało kto wchodzi, więc powinno przejść.
Jak mi to Pryza zamkniesz, to cię będę torturował psychicznie :>

No to zamysł jest taki: zaczynam pisać historię i każdy kolejny dopisuje kolejny jej fragment.

"No, ale to już było w forumowych grach i wyszedł z tego bullshit" - tak, był bullshit, ale... wtedy była armia spamerów i neokidów, których jedynym celem istnienia było sianie zamętu w niesławnym dziale "Forumowe Gry". Teraz jest jednak inaczej. Na forum pustki i jak już ktoś tu będzie odpisywał to w miarę porządne osoby.

Jeśli zaś trafi się jakiś neokid, który napisze coś w stylu: "Głowny bohater przeskoczył nad rekinem, po czym go zgwałcił, zjadł jego płetwę i  powiedział do swojej kobiety, żeby robiła temu zdjęcia" ( eee.... co ja wymysliłem ? oO) to go Pryza zniszczy (TAK, BÓJCIE SIĘ!!!!)

Teoretycznie więc powinna nam powstać fajna opowieść o niebanalnej fabule i kilkoma plot twistami.
Mam nadzieję, że teoria obróci się w praktykę.

Kilka zasad:
1. To co wyżej, czyli bez bezsensownych, obrzydliwych, niepasujących do charakteru bohatera i do epoki wymysłów.
2. Jeśliby porównać tą sesję do książki, to nie pisz w swoim poście kilku rozdziałów. W jednym poście ma być KRÓTKI fragment historii, a nie cała historia.
3. Odstęp conajmniej 3 postów (wiem, że w forumowych grach było 6, ale jest nas mniej ;d)
4. MImo, że w postach ma być tlyko krótki fragment historii, to masz w nim absolutną dowolność (ofc ogranicza cię pkt 1), możesz wprowadzić jakąś nową postać (byle z sensem), uśmiercić kogoś (wyj. ma być hepi end, więc nie można uśmiercać głównego bohatera, jego żony i dziecka), zrobić jakiś time skip (np. kilka miesięcy). Wszystko, byle z sensem i umiarem!


Ok... zacznijmy więc!

Sesja będzie utrzymywana w klimatach gry Red Dead Remeption, a konkretniej DLC do niej undead nightmare.
Także epoka i miejsca to dziki zachód, przełom XVIII i XIX w. - trzymać się tego. NIe wprowadzać mi laserów ;p
Początek będzie tkai sam jak w grze, lecz dalsza część historii zależy od was ( iteż mnie ;p)


Wprowadzenie:
Rok 1911. Dziki zachód. Była ciemna i deszczowa noc. John Marston - legenda dzikiego zachodu - wracał do domu z polowania. Ta noc przypominała mu tę, w którą zabił Dutch'a - swojego kompana z gangu. Widział doskonale oczyma wyobraźnie twarz tego drania. Pamiętał, że do ostatniej chwili nie chciał go zabijać. Nie chciał być znowu taki jak wtedy, kiedy wraz z człowiekiem stojącym rabował bank za bankiem. NIe miał jednak wyjścia. Agenci rządowi uprowadzili jego żonę i syna, i zmusili go do odnalezienia dawnego komrata i dostarczenie go żywego lub martwego. Gdy już doszło do konfontacji Dutch okazał się takim bydlakiem, że John nie wytrzymał i wystrzelił..

Przez drogę przebiegł spłoszony jeleń!

John powrócił do rzeczywistości.
*Co go tak spłoszyło? Dziwna jest ta burza...*

Wjechał do Beecher's Hope - jego farmy którą zamieszkiwał wraz z żoną - Abigail, synem - Jackiem i wujkiem, który był chyba najstarszym człowiekiem w okolicy. Zsiadł z konia i wszedł do domu. Jack czytał, a Abigail gotowała kolację. Po tym wszystkim co przeżył z Dutch'em taki widok radował jego serce.

Abigail: A gdzież się podziewa wujaszek? Nie widziałam go cały dzień. A teraz jeszcze ta burza - mam nadzieję, że nic mu się nie stało!
John: Dziwna jest ta burza - zwierzęta w lesie wariują... ale wujek mimo wieku potrafi się o siebie zatroszczyć...
Abigail: Może masz rację... Jack - idź spać, jutro czeka nas dużo pracy...
JAck: Dobrz, mamo!

Cała trójka udała się do sowich sypialni. Nikt nie zauważył upiornego cienia za oknem....

==Kilka godzin później==

Johna i Abigail obudził ryk! Kowboj szybko zapalił światło i zobaczył wujka... tylko jakiegoś innego. Z ust ciekła mu krew, miał obłęd w oczach i miał poszarpane ubrania. Z rykiem rzucił się na Johna. Ten jednak mocnym uderzeniem powalił starca.

John: - CO TY DO JASNEJ CHOLERY ROBISZ?
Abigail - Co mu się stało?
John: Nie mam pojęcia... trzeba pojechać do lekarza w Blackwater, może on poradzi coś na to. Jest nieprzytomny, poczekaj tu - idę po broń

Szybko pobiegł do piwnicy, w której trzymał swojego shotguna [tak, shotgun byl juz wtedy dostępny] i wrócił do pokoju, jednak nikogo tam nie zastał.

Usłyszał krzyk żony na zewnątrz. Uciekała przed wujkiem, który wcale nie wyglądał na nieprzytomnego. Abigail potknęła się i upadła. Wujek dopadł ją i zaczął ją gryźć. John nie miał innego wyjścia. Wystrzelił i... nic. Trafił wujka w plecy, lecz nic to nie dało. Strzelił ponownie w głowę, tym razem zabijając swojego krewnego.

John: Abigail, nic ci nie jest? Abigail! ABIGAIL!
Jack wybiegł z domu:
Jack: MAMO!
John: Natychmiast jedziemy do lekarza. Idę po konia - siedź przy niej

Pobiegł po konia, a Jack klęknął przy matce. Nagle ta się ocknęła i wgryzła się synowi w gardło. Gdy John wrócił z koniem - obydwoje byli już głodnymi krwi zombie i rzucili się na swojego żywiciela. John nie miał pojęcia co robić!
Nie chciał zabijać rodziny - nie zniósłby tego. Złapał więc ich na lasso, związał i zamknął w pokoju.

Z zamiarem sprowadzenia doktora pojechał do Blackwater. Miasto zastał jednak zniszczone, a po ulicach kręcił się zombie.

*Co się dzieje?*

No właśnie co? Czy Marston dowie się co powoduje, że ludzie zamieniają się w zombie? Czy odnajdzie lekarstwo?

Cdn...

Dalej wy piszecie ;) ZOmbie da się zabić tylko strzałem w głowę, amunicja jest mało dostępna. Poprowadźcie dalej Marstona.

Nie jestem humanistą, więc powyższe wprowadzenie nie jest za lotnie napisane ;d. Zgadza się ono jednak z początkiem fabuły undead nightmare. Jak ktoś chce więcej, to na necie może ową fabułę poczytać.

Jadym!

GotLink.plhotel wellness ciechocinek